PiS wychował świadomych obywateli

Prezydent zapowiedział weto w sprawie dwóch ustaw: o Krajowej Radzie Sądownictwa i o Sądzie Najwyższym. Zapowiedział też podpisanie trzeciej: o ustroju sądów powszechnych.

Zapowiedział, ale na razie ani nie zawetował, ani nie podpisał. Za to „konsultował” się z delegacją PiS, która namawiała go do zmiany zdania. Zaś ustawa, którą zamierza podpisać – o ustroju sądów – wcale nie jest ani mniej niekonstytucyjna, ani bardziej poprawiająca funkcjonowanie sądów niż dwie, które chce zawetować.

Obywatele demonstrujący pod Pałacem Prezydenckim w obronie sądów dobrze o tym wiedzą i demonstrują dalej. PiS-owi udało się wychować prawdziwie świadomych obywateli. Udało się zainteresować ich konstytucją, ideą państwa prawa, trójpodziału władz, niezależności sądownictwa. To już nie jest społeczeństwo, któremu wystarczy dać 500+, by poczuło się zaspokojone. Całkiem spora część suwerena zrozumiała, że chce nie tylko chleba, ale i wolności. I godności, której nie ma bez wolności.

I za to należą się PiS-owi podziękowania.

Prezydentowi zaś należą się podziękowania za to, że zapowiedział (i miejmy nadzieję, że dotrzyma słowa) te dwa weta. I za to, że przyznał, iż wielusetnysięczne i wielodniowe protesty obywatelek i obywateli zrobiły na nim wrażenie. I za to, że przytaczając słowa Zofii Romaszewskiej, która porównała kierunek, w którym podąża PiS, do PRL-u, umocnił obywateli w tym, co sami widzą, ale oczom nie wierzą.

Jeśli jednak prezydent postanowił odegrać rolę strażnika konstytucji, to powinien zawetować również ustawę o ustroju sądów powszechnych. Dzięki niej minister-prokurator Zbigniew Ziobro powyrzuca wszystkich dotychczasowych prezesów sądów, przerywając im kadencje. I powoła swoich. A ci wymienią wszystkich przewodniczących wydziałów. Przewodniczący zaś zadbają, by sprawy ważne dla władzy trafiały do „sprawdzonych” sędziów. I by sędziom o wątpliwym dla PiS kręgosłupie ideowym zostały odebrane.

Jeśli prezydent postanowił odegrać rolę strażnika konstytucji, to nie powinien był żądać od Sejmu, by to on, a nie minister-prokurator Ziobro, wyznaczał, którzy sędziowie mają pozostać w nowym Sądzie Najwyższym. Obie propozycje są bowiem niekonstytucyjne. Nie mówiąc już o przerwaniu kadencji obecnej Pierwszej Prezes SN i przeniesieniu pozostałych sędziów w stan spoczynku lub do niższych instancji. Te jawnie niekonstytucyje przepisy mu nie przeszkadzają i nie żąda ich zmiany. Podobnie nie przeszkadza mu – teraz, bo przedtem jakby przeszkadzało – że przerywa się kadencję obecnej Krajowej Rady Sądownictwa. Ani że sędziów do niej wybiorą posłowie, co jest sprzeczne z zasadą odrębności władz. Nie przeszkadza mu też podział KRS na dwie izby po to, by zapewnić politykom decydujący głos w sędziowskich nominacjach. Mimo że konstytucja ustanawia KRS jako organ jednolity.

Wreszcie: jeśli prezydent postanowił być strażnikiem konstytucji, to powinien zaprzysiąc dwóch sędziów prawomocnie wybranych w październiku 2015 r. do Trybunału Konstytucyjnego. I nie zaprzysiąc innego niż jeden z nich na miejsce zmarłego prof. Morawskiego.

Należy się spodziewać, że teraz PiS błyskawicznie, na dodatkowo zwołanym posiedzeniu Sejmu, przyjmie na powrót dwie zawetowane (jeśli do weta ostatecznie dojdzie) ustawy: o KRS i SN. Wykreśli przepis, który nie podoba się prezydentowi, bo i bez tego przepisu zrealizuje ten cel: wyrzuci z Sądu Najwyższego sędziów i dobierze sobie nowych. I poprawi błędy w numeracji przepisów.

Póki PiS nie odstąpi od „reformy” sądów polegających na ich upartyjnieniu, póty protest jest potrzebny.

I potrzebne jest wsparcie moralne sędziów. W Sądzie Najwyższym, na który PiS będzie wywierał presję w sprawie zdjęcia z wokandy sprawy dotyczącej odpowiedzialności karnej Mariusza Kamińskiego i jego współpracowników z CBA za prowokację w ministerstwie rolnictwa w 2007r. – 9 sierpnia. A także w sprawie prawomocności powołania Julii Przyłębskiej na prezesa TK – rozprawa 12 września. I wsparcie moralne sędziów sądów powszechnych i administracyjnych w dużych i małych miastach. Bo każdy sąd może dostać sprawę dotykającą interesu partii rządzącej.

PiS włada prawem. Ale to, czy to prawo zadziała tak, jak PiS chce – dyspozycyjnością sędziów – zależy już od samych sędziów. I od obywateli, którzy mogą być z nimi, przeciw łamaniu ich niezawisłości.